Everest śnił mi się od dawna. W zasadzie to od dzieciństwa marzyłam o wędrówce tą legendarną wręcz drogą którą, podążali najwięksi zdobywcy himalajów wytyczając nowe, dziewicze szlaki w najwyższych górach świata które ciasnym uściskiem tulą zgniecione, przycupnięte gdzieś na pułkach, ciasno wciśnięte pomiędzy drzewa, skały i przepaści wioski. Himalaje są ogromne i masywne, nie są smukłe i strzeliste jak Tatry. Masywną ścianą snują się, jak wielki walec wręcz przewalają horyzontem. Z tej ogromnej, nacierającej na piechurów jak rozpędzona fala morska ściany, gdzieniegdzie wystają malusieńkie, w porównaniu do całej konstrukcji, szczyty. Droga do bazy pod Mt Everest wije się wokół wzgórz pełnych buddyjskich kamieni z wyrytymi na nich mantrami, wszędzie na wietrze trzepoczą kolorowe flagi modlitewne, wąską ścieżką wciąż suną karawany osłów i jaków, gdzieniegdzie młodzi mnisi wędrują od klasztoru do klasztoru a z chatek wydobywa się zapach imbiru i czosnku. Kolorowe świątynie wyróżniają się na tle szarawych skał, śniegu i zielonych świerków a zawieszone nad kolosalnymi przepaściami mosty zapraszają na wędrówkę śladami Tenzinga i Hilarego.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9beKI4QrSvZG47xwS5NZ7zMN_xUKyx_4XsJMwQsSzpJjLoKt7QGDCRAwUAI_oyoqLuMe6L5XkJqBC24eOIYW_TrwC-OeFnE7NkHIYW-eu60A6BILsY9XNszKCeUllr3sJtmLjMZB1frFwo0CNcAjxjh5jxzaJKCUXlogzmu2ON04CgfnzL4owun-96Q/w400-h266/DSC_0087.jpg) |
Stupa Boudhanath w Katmandu - Największą stupa w Nepalu.
|
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVf7YRDuL2Z0fYFQXRtQPcnb0tr6Hchy_dzK8kxso1ic1RucF6oDSQmIkTP2tMJT3curWPs_NrQuXDnYULg7gu8-SIdNIxspl3mBK1r0zEmN4ZUVmHL5ingPzm0ybVZ87ic1gp2tjOmJCKe9Oew6QfjQuvv_cCRTTQFh1wSf5Kh6cK56ONPd86r0QWpQ/w400-h266/DSC_0053.JPG) |
Widok na szczyty nieopodal Namche Bazar na szlaku do bazy pod Mt Everest. |
Ale zanim zapuścimy się w spowite dymem z tysięcy piecy i pachnące imbirem góry nasza podróż pod Everest zaczyna się w himalajskiej stolicy Nepalu - Katmandu gdzie w środku nocy wylądowałam samolotem jednej z arabskich linii lotniczych po drodze odwiedzając Pragę gdzie, zajadałam się trdelnikiem i arabski emirat Sarjah z pyszną herbatą. Wylądowałam w środku nocy. Miasto było słabo oświetlone, gdzieniegdzie z czerni nocy wyłaniały się światełka przydrożnych lamp i domostw. Samo lotnisko było malutkie, budki celników drewniane a odprawa - przynajmniej dla mnie - przebiegła bardzo szybko i pomyślnie. Głównie dlatego że byłam jedyną osobą kupującą wizę na 90 dni a na lotnisku w Katmandu podchodzi się do stanowisk odprawy celnej w zależności od typu wizy jaki chcemy zakupić. Po wyjściu z lotniska wkroczyłam w mrok, lamp prawie nie było i po wejściu do taksówki dopiero mogłam zobaczyć kawałek nepalskiego świata który wyłonił się z ciemności gdy mój kierowca włączył silnik. Samochód skakał na wybojach gdy jechaliśmy nieutwardzoną drogą w środku nocy mijając pierwszą hinduską świątynię jaką dane mi było w życiu zobaczyć. Potem była jeszcze ciężarówka z Jezusem trzymającym karabin i wreszcie światło gdy, wjechaliśmy do centrum nieopodal turystycznej dzielnicy Thamel. Tej nocy wzięłam tylko szybki, zimny prysznic i od razu wylądowałam w łóżku gdzie zamiast pościeli i prześcieradła były tylko grube koce. Słaba elektryczność w gniazdku nie pozwoliła naładować powerbanka ale miałam jeszcze wystarczająco baterii w telefonie żeby dostać informację o zaliczeniu studiów i ocenie mojej pracy magisterskiej o ewolucji fluoru, chloru i siarki w systemie magmowym Santa Maria - Santiaguito w Gwatemali na 4+. Oceniała Profesor pracująca wcześniej na Mt St Helens w 1980.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtoFx5nCKm9SnbEfQgcWW2nVPrxb5tfkxe2fGaLerNeDa8BdzktjxR3hLnqUz-BqTd_ldSQ0rUrl0K2foz1prZYYYo-uRatZEx24Defg6kgMsU5XFNsPaUpASfllcagTTOuEhKjaLSAEwTKGFZ1dEdE6wtdrqwxeB2yazpaIxYoQ8-fxBTZIKgpFC9Rg/s320/IMG_20190322_164050.jpg) |
Główna ulica w Katmandu - Himalajskiej Stolicy |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBxewwWIGPzdPhC7xv8mGHdvttMtXHrMTP4FartSkBVs5krKqSEDVPUeEdo2Cw6gg7jXVHro5R-5q24FQ02wyRsSLwiD4ocaa0wQgvFQ21xCTBlYVtarZd-L-1S2ggy0Rz3Ohev9rJ8PTy3xWY8Be8Q1cRV1ANvklg-4xwjiS9aJPVRxAnituUn5vM2A/s320/DSC_0043.jpg) |
Stupa Swayambhunath zwana także Świątynią Małp |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiulRSsagbz9REM4qS5mxORYxjhgAwOKgUEPVtBmr6sMuvjNgXM6J5QEENeHq4XueDx5OCqNEaIeB7QsjSO_48aUYMAcqC-FoUmc2UwryZ6yENxvCERHcqJCyaaGcE2tLAuUgx9tcgq3tuA3_U8SiHO8Mgc-DKwCXw-6ixDowucQ__UZq_OnK31aFxHwA/s320/IMG_20190326_171121.jpg) |
Główna ulica w Katmandu - droga do urzędu wydającego pozwolenia na trekking. |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5uz3_b5m-7hNw6ljUfJZMtsJIk9Lct76kirZJ-G969a8phKZhjR3sgrJRnWt6jZpJyNrdZBn8jk7hrz8MZB6hDytDRaAMrKhwJ2KqbNAhBGndfqKO6NXE1D3Z_3LxQ4DCsvavdZ3SdOoLc_Ael1XVSR7eN5yOjom0m3OW7xJvoMStsP7JZOgyNy4vWw/s320/IMG_20190326_180119.jpg) |
Kawiarenka na Thamel - dzielnicy turystycznej w Katmandu |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_DiyPH4XlUw8PUGBoeDB-MoMQEiJnH4mHQOPT-E3GEId_9CpIPetyQstA6CaQ-0yhIm7A3AJ5-bC3_GWHNY8QpgIp9Mqpb72MDa7hlBz9jFnLTwzB4nJ8iTobdkeQ_vHkU24mNIOJGD7Gqio8ar4-z43EPtIU8nl3Jc1jX37E-U9_TbMBIkETVI-R3Q/s320/IMG_20190328_121901.jpg) |
Sklepik z owocami na starym mieście w Katmandu. |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8cA9fhjttwg6DtgVsXBx5QucEoADJlxE2-6mGsPuoidVVZcZOwHyKjjwCqvSjDS294-P1WS0M1xLlWGbrDJyUxCNLktTDGgNRUP-BvXHQqQaNQ7ZaE7e2BNDYynwOTksuyXoPyuQu-N-JHyr4c3I0RGdveSDjN3zWXj49jyQrMPTpGFZ4fDegWfDpCA/s320/IMG_20190328_123117.jpg) |
Mała Stupa buddyjska nieopodal starego miasta w Katmandu |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0InhlgyS2AtSVks4Qbt-A9LVA87vHbqQ15DWFXi9WBAYn3ep9PsFuIJkJyy5JRaIRgzLymlxY39nY2FGH7UVBUqGlSwjaRW6EtkZeuooj-VmPUzyt8vEkTfeIoeUPKhhETX2KljRTbqh1jGL7GNQcNromT2PpFmEAElj_LYoJyNKUgOm3vXvDf7mAhQ/s320/IMG_20190328_123217.jpg) |
Koło Dharmy na jednej ze ścian lokalnej świątyni buddyjskiej. |
Następnego dnia wstałam dość wcześnie, jetlag był dla mnie litościwy. Po znalezieniu najlepszej restauracji w Katmandu - Western Tandoori i zjedzeniu mojego pierwszego Dal Bhata szybko poszłam załatwić pozwolenie na wejście do Parku Narodowego Sagarmatha i trekking do Bazy pod Mt Everest. Dzień upłynął na kupowaniu ostatniego sprzętu na Thamel m.in raków, tabletek do puryfikacji wody, batoników i masła orzechowego na trasę. Po badaniach na wyspie Socorro w Meksyku zawsze w większą trasę staram się brać masło orzechowe. Nic mnie tak nie syci i nie daje tyle energii ile ten magiczny specyfik. Potem wieczór zapadł szybko i już o 4 rano trzeba było wstawać na jeepa do Salleri. Po raz kolejny podróż upłynęła w mroku. Gdy dojechałam na przystanek gdzie wylegiwała się święta krowa wokół już gromadzili się kierowcy i pasażerowie. Jak to mówią, herbata masala i w drogę! Miałam szczęście bo w ciasnym jeepie udało mi się zająć dobre miejsce. W środku pomiędzy dwoma siedzeniami także miałam więcej miejsca na nogi. Nie zazdrościłam ściśniętym za mną pasażerom i szczerze następnym razem wybrałabym autobus. Nie dość że o połowę taniej to jeszcze więcej miejsca. Gdy wreszcie nastał dzień nieutwardzona droga wiodła po masywnych zboczach raz wspinając się w górę, raz opadając w dół gdzie niekiedy trzeba było przejechać po rozklekotanym moście bądź prosto przez rzekę. Wszędzie w powietrzu unosił się pył, wszystko było okurzone. Na jednym z postojów tybetański uchodźca postawił mi obiad - ryż, sos z soczewicy i smażone warzywa z papadem. Czyli po prostu dal bhat. Później wjechaliśmy na ponad 3000 m n. p. p. i rozbolała mnie głowa ale szybko ukoiłam to zupą czosnkową i herbatą z imbirem. W oddali widać już było ośnieżone szczyty najwyższych gór świata. Droga też zrobiła się stromsza, z jednej strony urwisko z drugiej tylko wznosząca się coraz wyżej góra. Tak było aż do samego końca, aż w końcu dojechaliśmy do Salleri.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfGvasEQylT9GfRk8VA78Nk4xteXIJ5pD7AsfrKCnNCCCW6LUKdB4tXc9WsP3_vR63aG_lq2dyHTZz0yaS1jRwN2fI2toMt6kjEj39BabKFLIgI_Eurs2M0j5vDcLggXOW_I-d-lxat6pn_F5gG9iBlWhu6mhUW_CX0Ol4R5VR_tBwGzBIB0YLW5UAqQ/s320/G0033805.jpg) |
Droga do Bazy pod Mt Everest nieopodal Salleri. |
Na kolację jadłam moje pierwsze pierożki momo. Kolejna wariacja popularnego dania występującego wszędzie w Azji i w niektórych częściach Europy. Dla jednych gyoza, dla innych momo, dla innych chinkali, dla innych po prostu pierogi. Potem zaszyłam się w śpiworze w czapce i otulona kochem starałam się zasnąć na tym końcu świata w oczekiwaniu na cokolwiek co miało się przydarzyć następnego dnia.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrFela2OxAssFWn11vh0Bj65kQoYeLhlJ4miKsXrg2Bm1xoDpxKj7rg-Y0dVzqPXCIQdFUYKeQHXdX8dAPKaHQP2F-UbgaOwL0PqXBNv1nwt1q05fOqmz8nirjt1wcK9S_aFNZH0RbOjN6sQL2SxBnvL4NWDHeHV95xf2PL-Nsydzw8nsY2KSf-E5JVA/w400-h300/IMG_20190224_163203.jpg) |
Przystanek na trasie do Lukli. |
Podziwiam taki cel podróży. Doświadczenie niesamowite i wspomnienia na lata :)
OdpowiedzUsuńAgaman
Wędrówka owszem była niesamowita, zapewniająca wrażenia na całe życie. Chciałabym tam wrócić.
UsuńJestem pełna podziwu, ale marzenia trzeba spełniać i dobrze, ze to robisz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńWielki szacun! Ja sama pewnie nie odważyłabym się na taką wyprawę, ale pozytywnie Ci zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPodziwiam za odwagę - mega wyprawa i spełnienie marzeń :)
OdpowiedzUsuńDziękuję 😄
Usuń